Przejdź do głównej zawartości

Wspomnienia Aleksander Stegienka „Ned” żołnierz AK ukrywał się min Zglinna Duża, Kazimierzów, Marianka, Kawęczyn

Dowódcą był Sawicki pseudonim Lerman. Nie mogłem dalej z oddziałem iść, to mnie we dworze w Zglinnie (miejscowość była Zglinna Duża) u dziedziców położyli i leżałem trzy dni. Później mnie przerzucili do Kazimierzowa, do sołtysa. Na niego ludzie warczeli trochę, bo mówili, że on trochę Niemcom sprzyjał. Jak mnie tam wsadzili, to mówili: „Będzie hak też i będą spokojni”. Za jakieś dwa dni przyszło dwóch chłopaków do nas, przynieśli broń i przyszli po mnie. Dowódca powiedział: „Przyjdą po ciebie. Jak wyzdrowiejesz, to cię zabiorą”. Przyszli, dali mi pistolet maszynowy, granaty, uzbroili. „Zbieraj się, idziemy do oddziału”. Poszliśmy. Wyszliśmy z wieczora, przeszliśmy jakieś pięć kilometrów. Koło lasu przechodziliśmy, chałupka stała, światło w tej chałupce jest. Podeszliśmy, patrzymy, a tam dwóch chłopaków i dwie dziewczyny sobie randkują. Zapukaliśmy, otworzyli nam. Pytał się: „Kto tam, czego?”. – „Leśne”. Otworzyli nam, weszliśmy do środka, zrobili nam herbaty, żeśmy wypili tę herbatę. Podziękowaliśmy im, pozdrowiliśmy, oni nas, my ich i poszliśmy dalej. Żeśmy przeszli jakieś dziesięć kilometrów, może więcej, dość duży kawałek. Już zmęczeni byliśmy. Doszliśmy do jakiejś wsi. Na brzegu tej wsi był majątek, był dwór, był ogródek, teren trochę zadrzewiony i ogrodzony. Była wielka, żelazna brama, podobna, jak w Warszawie była na placu Żelaznej Bramy, jak Ogród Saski był ogrodzony. Mówimy: „To co, chłopaki? Wstąpimy, niech nam dadzą, trochę się pożywimy”. Rozmawiamy, jeden mówi: „Będą zaraz płakać, że im wszystko Niemcy zabierają, sami nie mają. Chodźmy jeszcze kawałek, na końcu wsi jest ciotka”. Ciotką ją nazywali, znajoma była czy nawet kuzynka któregoś z chłopaków, już kwaterowali z odziałem dwa razy. To idziemy. Listopadowa noc była, księżyc trochę świecił. Idziemy sobie przez wieś, chodnik był, po tym chodniku idziemy. Śnieg zaczął prószyć, przyprószył drogę. „Chłopaki, zaśpiewamy coś”. Nie miał kto zacząć. Patrzymy, a we wsi w każdej chałupie światło. Mówią: „Cholera, wpół do dwunastej jest, jeszcze im się spać nie chce?”. Zaczęliśmy żartować. Doszliśmy pod koniec wsi, gdzie ta ciotka mieszkała, weszliśmy. Patrzymy, a tu okiennice… Na środku było wejście, z jednej strony był pokój i z drugiej strony. W jednym pokoju światło się świeci i okiennica zamknięta, słychać jakieś głosy, ale nie można odróżnić. „No to co?” – „Wchodzimy”. Zaglądamy do drugiego okna, ciotka już leżała na łóżku. Weszliśmy do pokoju, gdzie ona leżała. Ona się za głowę złapała: „Boże, Matko Najświętsza!”. Zaczyna wzywać wszystkich świętych. „Ciotko, co ci się stało, przestraszyłaś się nas?” – „Chłopaki, przecież tu w całej wsi Niemcy są, w każdej chałupie siedzą”.


Żródło:
https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/aleksander-stegienka,2992.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Działalność Armii Krajowej na terenach dzisiejszej gminy Nowy Kawęczyn, ze szczególnym uwzględnieniem okolic Trzcianny.

  Dzień Patrona Szkoły Podstawowej w Trzciannie,   14.02.2024     Działalność Armii Krajowej   na terenach dzisiejszej gminy Nowy Kawęczyn, ze szczególnym uwzględnieniem okolic Trzcianny.   GMINA DOLECK W STRUKTURZE ARMII KRAJOWEJ OBOWODU SROKA Po reorganizacji w Związku Walki Zbrojnej (ZWZ), w końcu 1941r. obszar warszawski został podzielony na okręgi i podokręgi. Podokręg składał się z obwodów. Obwód skierniewicki otrzymał kryptonim (nazwa używana dla ukrycia prawdziwego znaczenia) SROKA Obwód „Stroka” został podzielony na 3 rejony: Rejon I – Skierniewice, część gminy Dębowa Góra, Skierniewka Rejon II – gm. Doleck(dziś Nowy Kawęczyn) gm. Korabiewice, gm. Grzymkowice Rejon III – gm. Głuchów, gm. Słupia, część gm. Dębowa Góra i Skierniewka Komendantem (dowódcą) Rejonu II był major   Wiktor Janiszewski pseudonim „Dębicz”, a zastępcą Feliks Waszczykowski pseudonim „Wrzos” Od lipca 1943 Wiktor Janiszewski został dowódcą całego Obwodu SROKA. W tym czasie zmieniły

Wydarzenie: Zrzut broni na polach Kurzeszyna – zrzutowisko „Jajo”

  Wydarzenie: Zrzut broni na polach Kurzeszyna – zrzutowisko „Jajo” Miejsce: Kurzeszyn/Nowy Dwór/Wołucza/Raducz data: 24/25 marca 1943 kontekst historyczny: II wojna światowa   24 marca 2023 przypada 80 rocznica dokonania udanego zrzutu materiałowego na zrzutowisko o kryptonimie „Jajo”. Dziś to teren dwóch gmin, dwóch powiatów, ale kiedyś to był teren działalności oddziału POZ – Polskiej Organizacji Zbrojnej, która szybko znalazła się pod parasolem Armii Krajowej. Odziałem dowodził 28 letni Marian Gajdowicza ps. Wicek   z Raducza. Grupy tworzące jego odział powstawały   od 1940r. Działały w Raduczu, Budkach Raduckich, Studzianku, Gołyniu, Chszczonowicach, Nowym Dworze, Kurzeszynie, Wołuczy. Karol Zwierzchowski pisał „ Gajdowicz był świetnym organizatorem. Wzbudzał zaufanie i szybko nawiązywał przyjacielskie stosunki” Ta historię podzieliliśmy   ma dwie części: ZRZUT i ARESZTOWANIA. Dziś przedstawimy pierwszą część, czyli ZRZUT   POCZĄTEK Zrzuty:   ludzi w tym p

Lipiec 1944 Umocnienia znad Rawki

W lipcu 1944 zamiast żniw Niemcy zaczęli na masową skalę organizować budowę umocnień.  Od tego czasu gmina Nowy Kawęczyn przeorana została pozycjami strzeleckimi, przeciwczołgowymi i bunkrami. W sumie po wojnie oszacowano, że powstało 46 km rowów przeciwczołgowych i 17 km pozycji strzeleckich. Ciągnęły się od Kurzeszyna, Nowego Dwory, Starej Rawy po Suliszew i Kamion. To była więc dramatyczna inicjatywa logistyczna w przededniu końca II wojny światowej. Do ich kopania powołano 4 obozy pracy przymusowej. Zorganizowane one zostały w Nowym Dworze, Starej Rawie, Kamionie i Suliszewie. Według dokumentów powojennych, w każdym z nich do 1945r przebywało ok. 6000 osób. Do przymusowej pracy przy ich kopaniu, a także budowy umocnień i bunkrów kierowani byli przede wszystkim ludzie z okolicznych wsi. Średni czas pracy przy kopaniu okopów wynosił 180 dni/osoba. Niejednokrotnie kopało kilka osób z gospodarstwa, po 20-40 osób  ze wsi. Szkody zostały spisane już maju 1945r. przez spe